11 sierpnia
O godzinie 20.00 spotkaliśmy się wszyscy pod naszym domem kultury. Każdy sprawnie zrobił ostatnią kontrolę strojów, po czym zajęliśmy miejsca w autokarze i ruszyliśmy na nasze tournée po Francji. Podczas drogi oczywiście się nie nudziliśmy, było śpiewanie, rozmowy, a co niektórzy nie tracili czasu i wzbogacali swoją wiedzę matematyczną i chemiczną. Toczyły się także bardzo zacięte rozgrywki w karty. Dopiero późną nocą wszyscy dali sobie chwilę odpoczynku i cały autokar pogrążył się we śnie, by od rana znów mógł być pełen energii.
12 sierpnia
Dzień minął nam w drodze. Około 16-tej dojechaliśmy do niemieckiego miasta Essen. Oczywiście nie traciliśmy ani chwili i zaraz po wyjściu z autokaru rozpoczęliśmy próbę, aby wszystkie późniejsze koncerty wypadły perfekcyjnie. Resztę wieczoru spędziliśmy odpoczywając po podróży, którą kontynuowaliśmy już po śniadaniu następnego dnia.
13 sierpnia
Podróżowaliśmy przez Niemcy, Belgię, Holandię Francję, aż na wieczór dotarliśmy do uroczego miasteczka Quettetot i tu po raz pierwszy zobaczyliśmy goszczące nas rodziny. Po zjedzeniu kolacji każdy rozjechał się do swojego tymczasowego domu, by lepiej poznać swoich gospodarzy, odpocząć i przygotować się na następny dzień.
14 sierpnia
Dnia czwartego naszej podróży postanowiliśmy trochę pozwiedzać. A ponieważ byliśmy w Normandii wyruszyliśmy historycznym szlakiem lądowania aliantów podczas II wojny światowej. Odwiedziliśmy Sainte Mère Église, gdzie pochodziliśmy po starych uliczkach, a także wysłuchaliśmy ciekawej historii miasteczka i jego symbolu, którym jest figura spadochroniarza, zaczepionego na kościelnej wieży. Następnie mogliśmy podziwiać wybrzeże, a niektórzy nawet postanowili zakosztować morza i zaryzykowali wejście do wody. Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę, by rozkoszować się widokami oraz uwiecznić je na zdjęciach. Na koniec dojechaliśmy do Cherbourga, gdzie po spacerze na rynek dostaliśmy czas wolny. I tu każdy mógł zaspokoić swoje potrzeby: zarówno zakupić pamiątki, jak i miejscowe przysmaki lub po prostu się rozejrzeć. Po powrocie wszyscy przygotowaliśmy się do naszego pierwszego na tym wyjeździe koncertu. Podczas polskiego wieczoru, uroczystej kolacji, na której serwowano polskie dania, zatańczyliśmy kilka tańców oraz zaśpiewaliśmy piosenki francuskie. Później uczyliśmy polki lubelskiej, walczyka i po prostu uatrakcyjnialiśmy gościom wieczór.
15 sierpnia
Dzień piąty był dla nas bardzo pracowity. Zaczęliśmy go mszą świętą w miejscowym kościele, którą uświetniliśmy swoim śpiewem i strojami (wszystkim b. się podobało). Później spotkaliśmy się z gospodarzem tego miasteczka. Następnie przeszliśmy przez miasto w oficjalnej paradzie, gdzie zaprezentowaliśmy się śpiewając i tańcząc uliczniaka. Specjalnie dla nas przygotowane zostały podążające za nami platformy dotyczące Polski, a przedstawiające kopalnię soli, polskie krówki, tęczę. Później wzięliśmy udział w koncercie, na którym mogliśmy się poczuć jak u siebie, ponieważ na scenie widniał wiernie namalowany obraz zamojskiego rynku. Na zakończenie dnia, o zmroku, odbył się pochód z lampionami i niesamowity pokaz sztucznych ogni. Miasteczko żegnało nas, a my czuliśmy się prawdziwymi gośćmi honorowymi.
16 sierpnia
Po długiej podróży (ok.650km) w kierunku południowej Francji przenieśliśmy się w okolice Gannat, do Echassieres. I tu jak poprzednio po drobnym poczęstunku spotkaliśmy się z naszymi nowymi rodzinami, które okazały się bardzo serdeczne i ciekawe naszej kultury, o czym dowiedzieliśmy się podczas wspólnej kolacji i wieczoru w ich domach.
17 sierpnia
Kolejnego dnia z samego rana pojechaliśmy do zamku Beauvoir. Co ciekawe jest on prywatną własnością znanej malarki, więc można w nim podziwiać zarówno architekturę, jak i sztukę. Po południu mieliśmy występ w domu spokojnej starości, w którym przyjęto nas bardzo ciepło i podziękowano nam nie tylko oklaskami, ale i pysznym ciastem. Niestety nie mieliśmy czasu na odpoczynek, ponieważ czekała nas próba – musieliśmy delikatnie zmodyfikować nasze układy, aby dostosować się do nowych warunków scenicznych. Oczywiście wszystko się udało i koncert bardzo się podobał. Mieliśmy niesamowitą widownię, dzięki której ten występ sprawił również nam ogromną przyjemność. Było tak miło, że nikt nie miał ochoty schodzić ze sceny. Na koniec mogliśmy podziwiać zapierający dech w piersiach pokaz fajerwerków (i to na naszą cześć!).
18 sierpnia
Tego dnia po raz kolejny musieliśmy się pożegnać z naszymi rodzinami. W drodze do następnej miejscowości zatrzymaliśmy się w Vichy. Tam najpierw poszliśmy do źródła Celestin z wodą o leczniczych właściwościach. Już po spróbowaniu jednego łyka wszyscy mogli poczuć, że nie smakuje ona zwyczajnie. Następnie przespacerowaliśmy się po zabytkowej części tego uzdrowiska. Zrobiliśmy sobie oczywiście również czas wolny – część osób wróciła z niego z pamiątkami, część z kosmetykami, albo pełnymi brzuchami, ale na pewno wszyscy wrócili szczęśliwi. Wracając do autokaru zatrzymaliśmy na odpoczynek i posiłek w pięknym parku, w pobliżu domków, które zamieszkiwał Napoleon i jego świta. Później kontynuowaliśmy podróż, aż na wieczór dojechaliśmy do Couy. Tu czekała na nas kolacja, po której nastąpiło krótkie powitanie przez organizatorów i przydział do rodzin. Rozstaliśmy się ciekawi naszych nowych domów i ich gospodarzy.
19 sierpnia
Ten dzień zaczęliśmy od próby i przygotowywania strojów. Po wczesnym obiedzie wzięliśmy udział w paradzie. Jako że były to obchody święta kóz, mogliśmy obserwować i dopingować wyścigi tychże jubilatów, zaprzężonych oraz prowadzonych przez dzieci. I jedne, i drugie bardzo się starały, i choć nie było łatwo dzielnie walczyły. Tak jak i my… Tego dnia było aż 32 stopnie Celsjusza, a nam słońce świeciło prosto na scenę! Był to najdłuższy z naszych występów podczas tego wyjazdu, ponieważ zaprezentowaliśmy się aż w czterech wejściach po 20 minut i więcej. Mimo tego, że żar lał się z nieba, podłoga parzyła w stopy, a część tancerzy musiała się zmagać z nienajlepszym samopoczuciem, to jak profesjonaliści stanęliśmy na wysokości zadania. Czego dowodem były owacje na zakończenie koncertu. Ludzie nie chcieli nas wypuścić ze sceny i musieliśmy bisować piosenkę francuską. Bardzo zmęczeni, ale zadowoleni z siebie powróciliśmy na ostatni nocleg do swoich rodzin.
20 sierpnia
Wstaliśmy bardzo wcześnie, bo słońce dopiero zamierzało wschodzić, kiedy kończyliśmy śniadanie. Ale nie było wyjścia, gdyż czekała nas b. długa podróż. Na miejscu zbiórki byliśmy o 7.00. Szybkie pakowanie, ostatnie podziękowania i pożegnanie. Najtrudniej było się rozstać z naszą pilotką Tatianą, która od pierwszego dnia nam towarzyszyła oraz pomagała rozwiązywać wszelkie problemy (wczoraj nawet w stroju lubelskim szła z nami w paradzie niosąc polską flagę!).
Nasza przygoda dobiegała końca. Przed nami była droga powrotna – dziś ok.1100 km przez Francję i Niemcy, aż do Tachov w Czechach, gdzie dojedziemy ok. północy, a jutro jeszcze 1000km do domu.