W dniu 28 lipca, dwie grupy reprezentacyjne z Zespołu Pieśni i Tańca „Zamojszczyzna” wyjechały na prawie dwutygodniowe tournee po Francji. Po długiej podróży zatrzymaliśmy się na nocleg w Metz, aby chwilę odpocząć i skosztować lokalnej kuchni.
Następnego dnia, późnym popołudniem dotarliśmy do pierwszego miasta, w którym zaczynała się nasza przygoda.
30.07.- 1.08. Lezay
Spędziliśmy tu wspaniały czas poznając francuską kulturę, jedzenie i język, szczególnie podczas wieczornej zabawy z goszczącymi nas rodzinami. Każda z rodzin przygotowała lokalne specjały, które jak się okazało nie są tylko bagietkami i rogalikami z czekoladą. Wbrew pozorom, tylko nieliczni Francuzi byli chętni do zabawy, dlatego nasi tancerze stanęli na wysokości zadania i rozruszali towarzystwo. 31 lipca zespół uczestniczył we mszy świętej, a po południu odbył się koncert, który został „nieskromnie” mówiąc, nagrodzony gromkimi brawami. Jak się okazało, na scenie był taki ogień, że większość z nas wróciła do domów z poparzonymi stopami. Na lunchu mieliśmy okazję spróbować mieszankę warzyw w towarzystwie kurczaka z fasolką, z nutką chrzanowego majonezu. Pokrojone owoce w cukrowej zalewie jako deser chwyciły nasze serca. Było nam bardzo miło wystąpić dla publiczności w Lezay i pokazać namiastkę polskiego folkloru. Mamy nadzieję, że w następnych miejscowościach zostaniemy równie dobrze i ciepło przyjęci!
1.08-3.08 Chinon
Po drodze do kolejnego miasta, zahaczyliśmy o zamek śpiącej królewny w Usse. Był on wykorzystany do produkcji filmu Disneya. Spędziliśmy dwie godziny chodząc po malowniczych pokojach, winnicy oraz ogrodzie. Mimo prażącego słońca, wszyscy uznali wycieczkę za udaną. Na wieczór dojechaliśmy do Chinon i spędziliśmy wieczór wraz z rodzinami, które nas przyjmowały. Następnego dnia każdy miał czas wolny aż do wieczornego koncertu. Większość z nas wybrała zwiedzanie miasteczka. Pogoda podczas koncertu oraz warunki do tańczenia definitywnie nam nie pomagały. Niektóre aspekty tego koncertu wolelibyśmy przemilczeć i skupić się na jego pozytywnych elementach. Publiczność była chętna do późniejszej zabawy, nauki tańców i śpiewu. Kilka litrów wody z elektrolitami później… wszyscy tancerze wraz z rodzinami zasiedli do pikniku na świeżym powietrzu. Nasza wizyta w Chinon dla wszystkich była wspaniałą przygodą i na pewno każdy wyrusza dalej z grubszym albumem zdjęć.
3.08-4.08 Becon-Les-Granits
Po szybkim pakowaniu wyschniętych strojów do autokaru, wyruszyliśmy dalej. Na celowniku miasto Becon-Les-Granits. Po przyjeździe na miejsce, temperatura nie była najprzyjemniejsza – żar lał się z nieba! Po lunchu z przydzielonymi rodzinami każdy miał czas wolny. Jedni korzystali z basenu w ogrodzie, inni wybrali spacer lub zwiedzanie miasteczka. Koncert w tym dniu był dość późno bo o 21. Jednak warunki jakie nam się trafiły, były najlepsze jak do tej pory. Scena w pomieszczeniu z duża widownią na 200 osób. Przed koncertem mieszkańcy przygotowali dla nas poczęstunek. Oczywiście przepyszne elektrolity były naszym głównym nawodnieniem w ten prawie 40-sto stopniowy upał. Wszyscy chyba byli zgodni, że daliśmy naprawdę dobry koncert. Zresztą sama publiczność dała nam o tym znać swoim aplauzem na stojąco. Po występie przygotowana była dla nas kolacja i spotkanie z organizatorami, którzy nie szczędzili pochwał. Trzeba też przyznać, że Francuzi dobrze radzą sobie w kuchni. Z rana następnego dnia, spakowaliśmy stroje i ruszyliśmy już do ostatniego miasta podczas naszego tournee. Był to dzień odpoczynku, tak więc wykorzystaliśmy go na zwiedzanie pobliskiego miasta Angers, po którym oprowadziła nas poznana na wczorajszym koncercie p. Franciszka. Od zewnątrz mieliśmy okazje zobaczyć zamek D’Angers, wykonany z argłazu z XI wieku. Miał on 17 wież i był otoczonych ogromną fosą. Ówczesny właściciel chciał zburzyć cała budowlę, jednak ostatecznie usunął tylko górną część wież. Dalej po mieście oprowadzał nas pan Jacek – Polak, mieszkający we Francji. Jak się okazało Francja ma o wiele więcej wspólnego z naszą ojczyzną niż myśleliśmy. Miasto, które odwiedzaliśmy było dawną stolicą Polski przez 6 miesięcy. Niektórym trudno było uwierzyć, że mogli o tym nie wiedzieć. W dalszej drodze naszym przystankiem było kąpielisko, przy którym zorganizowaliśmy sobie piknik. Było to dla nas orzeźwienie i chwila odpoczynku pomiędzy koncertami.
4.08-8.08. Blain
Wieczorem grupa dojechała do ostatniego już miasta-Blain. Zostaliśmy przydzieleni do rodzin i każdy wrócił do domów na kolację. Następnego dnia zorganizowana była wycieczka nad morze. Każdy chciał zaznać kąpieli w słonej wodzie lekko zimnego, ale orzeźwiającego Atlantyku. Niektórzy wrócili z tej atrakcji lekko czerwoni, inni zaś prawie jak z wakacji w ciepłym kraju, ale na pewno było to wspaniałe przeżycie. Organizatorzy zapewnili nam wszystko czego trzeba, prowiant suchy, owoce i napoje. Na miejscu grupa młodzieżowa stworzyła oryginalny filmik z życzeniami urodzinowymi dla pani Joli. Niestety musieliśmy wracać, bo późnym wieczorem zaplanowany był koncert w ośrodku sportowym w Blain. Przed wyjściem na scenę wszyscy zaliczyli wspólny, orzeźwiający prysznic w szatniach. Zespół dał wspaniały pokaz dla licznej publiczności. Kolejny dzień był bardzo intensywny. Łącznie wystąpiliśmy aż 5 razy: na placu przed kościołem, w dwóch sklepach oraz w dwóch domach spokojnej starości. Nie wszędzie mieliśmy warunki odpowiednie do tańczenia, jednak grupa spisała się na medal. Na wieczór rodziny zorganizowały nam wspólne imprezy. W niedziele uczestniczyliśmy we mszy świętej, a następnie tańczyliśmy dwa razy w różnych miejscach. Jeden koncert na parkingu przed sklepem, ale niech to nie będzie mylące. Scena była trochę mała, ale liczna widownia nam to wynagrodziła. Przed występem mieliśmy dwugodzinną przerwę, w której wszyscy padliśmy jak muchy, zasypiając na rozłożonym dywanie i w luku bagażowym naszego autokaru. Drugi występ daliśmy na świeżym powietrzu na festiwalu, który przypominał nasze polskie dożynki. Mieliśmy na nich okazje spróbować hiszpańskiej potrawy z mulami, langustynkami i krewetkami – paella. Ze świadomością, że to już nasz ostatni pokaz, tańce urozmaicaliśmy na wszelkie sposoby, świetnie się przy tym bawiąc. Po wszystkim, zaproszono nas na zapierający dech w piersiach pokaz fajerwerków. Na sam koniec festiwalu zorganizowana była impreza z dj’em. Niestety poszli na nią tylko najwytrwalsi, ponieważ zmęczenie po całym wyjeździe dało o sobie znać.
Podsumowanie:
Rankiem w dniu wyjazdu z Blain, wszystkie rodziny zebrały się przed autokarem, żeby nas pożegnać. Jak się okazuje był to dla wszystkich emocjonalny moment. Nasza grupa, jak i rodziny, u których mieszkaliśmy wzruszyły się przy naszym pożegnaniu. Po jeszcze kilku wylanych łezkach mogliśmy wyruszyć w podróż powrotną do Polski. Raczej wszyscy jesteśmy zgodni z tym, że wyjazd był bardzo udany. Każdy wraca do domu w całości bez większych strat materialnych i zdrowotnych. Ogromne brawa dla tamtejszych organizatorów i wielkie podziękowania za tak wspaniałą gościnę w kraju sera i wina.